JESIENNA PIELĘGNACJA, CZYLI JAK DBAM O SKÓRĘ PO LECIE



Zmieniająca się pora roku, to idealny chwyt marketingowy. Bijące ze wszystkich stron hasła reklamowa, które głoszą coś w rodzaju „akcja regeneracja”, albo „nasz krem odbuduje Twoją zniszczoną słońcem skórę w zaledwie kilka dni”, w bardzo szybki sposób potrafią wmówić nam konsumentkom, że skoro zmienia się pogoda, to nasza pielęgnacja również powinna (albo raczej musi!) się zmienić. Cóż, musi to zdecydowanie zbyt duże słowo, ale nie da się ukryć, że jesienna pielęgnacja, to temat, który odgrywa ogromną rolę w życiu nas kobiet i przy okazji jest bohaterem setek (albo może bardziej milionów) poświęconych mu artykułów. Jaka jest tego przyczyna i czy aby na pewno powinnyśmy brać pod uwagę zmianę naszych pielęgnacyjnych nawyków? 

 

Różnica między latem a jesienią jest chyba oczywista dla każdej z nas. Właściwie to sprowadza się do tego, że latem słońce świeci mocniej, dni są upalne, a jesienią jest jakby na odwrót – słońce chociaż ciągle jest z nami to nie jest już takie ostre no i upały to raczej relikt przeszłości. Tak, wiem – punkt dla mnie za spostrzegawczość :). Zmierzając jednak do sedna tej zbyt dogłębnej analizy atmosferycznej – letnie upały odbijają się znacząco na naszej skórze, przez co stosujemy duże ilości kremu z filtrem, który chroni przed poparzeniami. Długotrwałe upały przyczyniają się jednak do przesuszenia naszej skóry, która jesienią jak nigdy, wymaga dogłębnego nawilżenia. Niższe temperatury sprzyjają jej odbudowie, dlatego wspomniana wyżej „akcja regeneracja” to właściwie całkiem niezłe określenie, chociaż najbardziej podoba mi się „sezonowa zmiana warty”. Pielęgnacja skóry po lecie jest więc naturalnym czynnikiem, z którym przychodzi nam się zmierzyć. Oczywiście nie chodzi tu teraz o drastyczne zmiany nawyków, ani tym bardziej o to, aby wyrzucić cały zapas kosmetyków tylko po to, aby wymienić je na „jesienne”. Chodzi raczej o to, aby podejść do tematu pielęgnacji z większą świadomością, uczynić z niej pewnego rodzaju rutynę i być przy tym bardzo skrupulatnym. Jeżeli skończył Ci się krem na noc, albo serum – to teraz wybierz te o bogatszym składzie, które pozwoli twojej skórze na porządną regenerację. 


 

Podobno z wiekiem, nasza skrupulatność oraz dbałość w pielęgnacji skóry wzrasta (co właściwie tłumaczy, dlaczego coraz więcej czasu poświęcam na wyszukanie odpowiednich kosmetyków do twarzy, natomiast kolorowe kosmetyki pozostają u mnie niezmienne), co muszę nieskromnie przyznać, z powodzeniem odzwierciedla się w kondycji mojej skóry. Skoro udało mi się już wypracować pewne dobre nawyki, a produkty, które stosuję sprawdzają się u mnie bez zarzutu, wracam do Was z kolejnym wpisem. Dzisiaj porozmawiamy o tym jak wygląda moja jesienne pielęgnacja, czyli jak dbam o skórę po lecie. 

 

Pierwsza zasada, której skrupulatnie się trzymam jest taka, że staram się z dbałością podchodzić do pielęgnacji twarzy przez cały rok. Aby efekty były widoczne, chwilowe zaangażowanie nie wystarczy. Dlatego na przykład w zeszłym roku pisałam Wam o tym jak wygląda moja letnia pielęgnacja – o tutaj, natomiast w lipcu tego roku pisałam Wam o moich tegorocznych kosmetycznych sprzymierzeńcach - tutaj. Kolejna z moich złotych zasad to – nie eksperymentować. Lubię testować nowe kosmetyki, ale do każdego produktu podchodzę z dużą ostrożnością i dziesięć razy sprawdzę jego opinie zanim zdecyduję się na zakup. Poniżej znajdziecie kosmetyki, które aktualnie stosuję, a które spełniły wszystkie moje kryteria i wiem, że Was również zadowolą :). 





Jesienna pielęgnacja, czyli jak dbam o skórę po lecie.


No 1. | Oczyszczający żel do twarzy Your RELIEF od YOUR KAYA

Zarówno poranną jak i wieczorną pielęgnację rozpoczynam od dogłębnego oczyszczenia twarzy. Idealny produkt to taki, który niewielką ilością (wydajność przede wszystkim) dogłębnie oczyści twarz z makijażu i pozostawi ją przyjemną bez uczucia ściągania. To są moje podstawowe kryteria i oczyszczający żel do twarzy Your RELIEF od YOUR KAYA spełnia je znakomicie. Przychodzi w postaci żelu w wygodnym opakowaniu. Ponadto ma on 16 składników aktywnych, formuła w wersji premium z Niacinamide PC, wąkrotą azjatycką i Hydrovitonem, które jak zapewnia producent w 21 dni zredukują zaczerwienienia, zmniejszą szorstkość i zwiększą nawilżenie naszej cery. Do tego jest bardzo wydajny, przyjemnie pachnie no i ma miły dla oka wygląd. To już moje drugie opakowanie i jestem bardzo zadowolona. Oprócz tego produktu, nadal bardzo polecam serią myjącą od Kireskin, o której pisałam między innymi tutaj – link, oraz kostkę myjącą do twarzy od Phenomé





No 2. | Nawilżająco-odbudowujący tonik z ceramidami i kwasem hialuronowym BUILD ME UP od Veoli Botanica

Krok numer dwa, który stosuję zarówno rano jak i wieczorem, to ten nawilżająco-odbudowujący tonik z ceramidami i kwasem hialuronowym BUILD ME UP od Veoli Botanica. Bardzo wydajny – wystarczy kilka kropli do rozprowadzenia po całej twarzy. Skóra momentalnie staje się nawilżona a sam tonik stosunkowo szybko się wchłania – no i pięknie pachnie. Zawarte w nim ceramidy wspomagają odbudowę i wzmocnienie bariery lipidowej naskórka oraz intensywnie nawilżają. Produkt zdecydowanie godny polecenia :). 





No 3. | Prebiotyczny krem nawilżający na dzień MORNING BLOOM od SLAAP

Krem na dzień to kolejny produkt, do którego lista moich oczekiwać jest bardzo długa. Najważniejsze jest dla mnie jednak, aby krem dobrze nawilżał (przez cały dzień muszę się zmierzyć z wieloma zadaniami, więc moja skóra musi być odpowiednio zabezpieczona), szybko się wchłaniał (nie będę ukrywać, że jestem typowym śpiochem, więc kiedy o poranku mam do wyboru pięć długich minut snu więcej, to nie zawaham się z nich skorzystać :), no i najważniejsze – dobrze komponować się z makijażem, który lada moment na niego nałożę. Morning Bloom od marki SLAAP spełnia wszystkie te wymagania. Dodatkowo zawiera on ekstrakty roślinne, które obfitują w witaminę C (wspominałam Wam ostatnio, że borykam się ze skórą naczyniową, a witamina C świetnie niweluje zaczerwienienia), naturalny prebiotyk i niezbędne ceramidy, które tak jak wspominałam powyżej przy toniku – wzmacniają barierę hydrolipidową, oraz dodają skórze blasku. Poza tym krem pięknie pachnie, przychodzi w estetycznym szklanym opakowaniu, ma aksamitną konsystencję a w jego składzie znajdują się wyłącznie surowce naturalne. 





No 4. | Antyoksydacyjny krem ochronny SPF 33 od Jan Marini 

            Chyba wszystkie wiemy już jak ważne jest stosowanie kremu z filtrem SPF przez cały rok. Chociaż wydawać by się mogło, że skoro słońce jesienią jest słabsze (a przynajmniej w teorii), a my nie wylegujemy się już plackiem na plaży, to filtr nie będzie nam potrzebny. Nic bardziej mylnego, ponieważ promieniowanie występuję tak długo jak świeci słońce, czyli przez cały rok. Dlatego, aby skutecznie chronić skórę przez szkodliwymi czynnikami promieni UV, ważne jest stosowanie kremów z filtrem. Na mojej łazienkowej półce jakiś czas temu pojawiła się ta nowość – antyoksydacyjny krem ochronny SPF 33 od Jan Marini i jestem nim zachwycona! Pachnie obłędnie, przychodzi w wygodnym opakowaniu, jest bardzo wydajny, bardzo szybko się wchłania (właściwie to sama byłam zaskoczona, że aż tak szybko) nie bieli skóry i do tego świetnie współgra z makijażem. Oprócz tego, że posiada on właściwości ochronne, zawarte w nim antyoksydanty zmniejszają ryzyko przedwczesnego starzenia się skóry wywołanego szkodliwym wpływem wolnych rodników. Jakby tego było mało, zawarto w nim kwas hialuronowy, który zapewnia utrzymanie nawilżenia skóry na odpowiednim poziomie. 







No 5. | Serum z witaminą B3 i cynkiem od The Ordinary

Obowiązkowym punktem mojej wieczornej pielęgnacji (tuż po dogłębnym oczyszczeniu i nałożeniu toniku, jest to serum z witaminą B3 oraz cynkiem od The Ordinary. Wielokrotnie wspominałam Wam już o tej kanadyjskiej marce kosmetycznej, która skradła moje serce wiele lat temu. Od tamtej pory niezmiennie stosuję ich Serum Foundation, które nie ma sobie równych. Tym razem wraz z początkiem jesieni wróciłam do innego z ich znakomitych produktów. Serum to powstaje na bazie wody, rozświetla skórę, wygładza ją i wzmacnia warstwę ochronną, zapobiega powstawaniu przebarwień, oraz wyrównuje koloryt. Ponadto polecam Wam również Peeling z Kwasem Mlekowym i Kwasem Hialuronowym.





No 6. | Zaawansowany krem rewitalizujący o bogatej konsystencji od Sensum Mare

Algorich od Sensum Mare to krem, który już Wam polecałam w tym wpisie – link. Jego bogata konsystencja idealnie sprawdzi się w jesiennej pielęgnacji (i nie tylko). Potężna dawka 27 składników aktywnych skutecznie redukuje zmarszczki i oznaki starzenia. Unikalne połączenie wody z lodowca i ekstraktu z sześciu alg morskich silnie odżywia skórę twarzy. Zawarty w kremie niskocząsteczkowy kwas hialuronowy posiada silne właściwości wiązania wody. Nawilża skórę, nadaje jej elastyczność, działa liftingująco przywracając jędrność. Ponadto redukuje zmarszczki, zwiększa elastyczność skóry, chroni przed działaniem wolnych rodników, wygładza, długotrwale nawilża (moja skóra po nocy jest przyjemna i miękka w dotyku) oraz łagodzi podrażnienia. Dodatkowo krem jest naprawdę bardzo wydajny, pięknie pachnie i przychodzi w szklanym słoiczku. 






No 7. | Krem do rąk ze skwalanem od Jorgobé

Ostatnim, ale godnym rekomendacji kosmetykiem w dzisiejszym wpisie, jest ten krem do rąk od marki Jorgobé. Estetyczny wygląd to tylko mały bonus jaki dostajemy w pakiecie. Krem jest super wydajny, łatwo się rozprowadza i bardzo szybko się wchłania. Przyznam szczerze, że to jeden z czynników, który denerwuje mnie w kremach do rąk – większość z tych, które do tej pory miałam, dosyć długo się wchłaniają, więc ten produkt bardzo mile mnie zaskoczył. Do tego przyjemnie pachnie, działa regenerująco a skóra dłoni jest po nim przyjemnie miękka. 





Kosmetyki to temat rzeka, więc jeżeli udało Ci się dobrnąć do końca, to jest mi niezmiernie miło :). A jak jest u Was z tą jesienną pielęgnacją? Koniecznie dajcie znać! 

 

 


Ściskam!

M.



 

Comments

  1. Kochana, super wpis :) muszę zaopatrzyć się w ten krem do rąk - koniecznie :) powiedz mi proszę, jaki tytuł jest tej książki ?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuje bardzo. Takie słowa są dla mnie największą motywacją! ;* Co do książki - jej tytuł to „Kameliowy sklep papierniczy” i pojawi się na blogu w cyklu literackim w tym miesiącu :))

      Delete

Post a Comment

Instagram

FOLLOW @OFSIMPLETHINGS ON INSTAGRAM
© 2019 OF SIMPLE THINGS | All rights reserved. Contact