LITERACKI PAŹDZIERNIK: „MAŁA" ŚWIATU SZERZEJ ZNANA JAKO MADAME TUSSAUD


Książka, o której dzisiaj porozmawiamy, nie jest moją nowością. Właściwie to powinnam była Wam o niej opowiedzieć już dawno temu, kiedy jeszcze mieszkałam w Anglii. Historia, którą opowiada byłaby bardziej „na czasie” a już na pewno bliższa mojemu ówczesnemu miejscu zamieszkania. Ponieważ jednak seria literacka na dobre zagościła na blogu dopiero po moim powrocie do Polski, ta książka pojawia się dzisiaj i… mam nieodparte wrażenie, że nie mogła lepiej trafić w czasie. Jest gruba, fascynująca rzekłabym wręcz, że potwornie wciągająca – ale to akurat dobrze, bo dzięki temu może umilić nie jeden wieczór, których przed nami jeszcze naprawdę sporo. 

 

Nie wiem, czy moje stwierdzenie nie będzie nad wyrost, ale nie ma chyba osoby, która by nie słyszała o słynnym Muzeum Figur Woskowych Madame Tussaud, które znajduje się w Londynie na Baker Street i od 1835 roku przyciąga tłumy turystów. W muzeum można zobaczyć woskowe odzwierciedlenie największych osobistości w tym aktorów, muzyków, sportowców oraz członków brytyjskiej Monarchii. Przez wszystkie lata muzeum zyskało tak wielką sławę, że stało się obowiązkowym punktem na turystycznej mapie Londynu. Nie doszłoby jednak do tego, gdyby nie ona – Marie Tussaud, o której jest ta książka. 

 

Historia zaczyna się „w tym samym roku, gdy pięcioletni Wolfgang Amadeusz Mozart skomponował swój menuet na klawesyn, a Brytyjczycy odbili indyjskie Pondicherry z rąk Francuzów, dokładnie wtedy, kiedy po raz pierwszy opublikowano melodię Trzy Kurki, a więc w 1761 roku” w małej alzackiej wiosce, przyszła na świat dziewczynka, której nadano na imię Anne Marie Grosholtz (którą później wołano po prostu Marie). Matka wychowywała ją sama, ponieważ jej ojciec, żołnierz niedługo po narodzinach Marie, musiał wracać na wojnę. Kiedy po kilku latach wrócił, był wrakiem człowieka. Nie zdążył jednak zbyt długo nacieszyć rodzinę swoją obecnością. Któregoś dnia umiera, zostawiając żoną i córkę z długami. Zmuszona trudną sytuacją finansową matka wyprowadziła się z Marie do miasta w poszukiwaniu pracy, którą znajduje u ekscentrycznego Dr Curtiusa – mistrza odlewania narządów ludzkich z wosku. Niestety, po niedługim czasie również matka Marie umiera a dziewczynka trafia pod opiekę wyżej wspomnianego Dr Curtiusa. To właśnie wtedy rozpoczyna się splot wspomnień głównej bohaterki, razem z którą wyjeżdżamy na gwarne ulice Paryża, gdzie znajduje kwaterę u apodyktycznej wdowy Picot. Po udanej przeróbce Małpiego Domu w wystawę figur woskowych, która staje się prawdziwą sensacją, talent artystyczny Marie zaczyna odbijać się szerokim echem, w efekcie czego zostaje ona wezwana do Wersalu, gdzie poznaje samego króla. Woskowy interes rozkwita - Gabinet Doktora Curtiusa wystawia figury wybitnych postaci, od Jean-Jacques’a Rousseau po Benjamina Franklina, ale też daje schronienie podejrzanym typom. Tymczasem w Paryżu, poza murami pałacu, zaczyna wrzeć, a rozwścieczony motłoch żąda głów… A tych w gabinecie figur woskowych jest całe mnóstwo.

 

Ta książka to najbardziej oryginalna, ale i ekscentryczna powieść jaką miałam okazję przeczytać. Jest fascynująca i urzekająca, ale momentami również i makabryczna. Z jednej strony pokazuje jak silną i niezłomną dziewczynką była tytułowa „Mała”, ale jest przy tym bardzo ciepła i pełna humoru sprawiając, że nie sposób się od niej oderwać. Muszę tutaj jednak dodać, że chociaż fabuła książki oraz jej stylistyka jest porywająca i po prostu piękna, jest to książka, która wymaga od czytelnika pełnego skupienia i czasu, aby w pełni ją zrozumieć. Poza tym książka jest przepięknie ilustrowana rycinami przedstawiającymi modele anatomiczne, które w tym przypadku dodają jej jeszcze więcej wartości. 

 

„"Mała" to współczesne arcydzieło: błyskotliwa opowieść o niewinnych i łotrach, filozofach oraz więźniach, królach i sługach, o żywych i martwych, ale przede wszystkim o nieulękłym dziewczęciu, które uwieczniło ich wszystkich w dość szczególny sposób.”
















Mogłabym jeszcze wiele napisać na jej temat, ale nie chciałabym zbyt wiele zdradzać, aby nie odbierać Wam przyjemności z jej czytania. Na koniec dodam tylko jeszcze… zapewne wywnioskowałyście już po moich dotychczasowych poleceniach literackich, że tego rodzaju książki nie goszczą tutaj zbyt często. Chociaż moja biblioteczka liczy przeróżne gatunki, jesienne i zimowe wieczory najczęściej spędzam w towarzystwie czegoś lekkiego, ciepłego i romantycznego. Taka ze mnie romantyczna dusza i nic na to nie poradzę :), dlatego nie myślcie sobie, że coś się w tym temacie zmieniło. Możecie być pewne, że w przyszłym miesiącu cykl literacki powiększy się o kolejną powieść, po której aż chce się zakopać pod kocyk z domowej roboty ciastem! Gdybyście jednak nie mogły się doczekać, to polecam zajrzeć również do tego wpisu – link. Sagi Agnieszki Krawczyk plasują się bardzo wysoko na mojej liście a ta ma szczególne miejsce :). 



 

Ściskam!

M. 



 

Comments

  1. mam wielką ochotę na tę książkę!

    ReplyDelete
  2. Witam serdecznie ♡
    Wspaniała recenzja. Zachwycająca! Pierwszy raz słyszę o tej książce, twórczość autorki również jest mi nie znana. Chciałabym to mienić :) Po takim wpisie wiem, że koniecznie musze przeczytać tę książkę :) Pewna jestem, że to będzie cudowne doznanie. Już zapisuję sobie tytuł :)
    Pozdrawiam cieplutko ♡

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo dziękuję za miłe słowa! :) Myślę, że się nie zawiedziesz. Książka jest naprawdę super!
      Pozdrawiam serdecznie ;*

      Delete
  3. Fabulous Use Of Light In These Photos Of Yours - The Photos In That Book Were Rather Interesting - I Throughly Enjoyed Your October Recap - Well Done

    Cheers

    ReplyDelete

Post a Comment

Instagram

FOLLOW @OFSIMPLETHINGS ON INSTAGRAM
© 2019 OF SIMPLE THINGS | All rights reserved. Contact