PHOTO DIARY
Zbliżające się lato, to dla mnie zawsze czas nostalgii nad tym jak szybko ten czas przemija (właściwie to mam tak przy każdej nowej porze roku). Dopiero co były Święta Bożego Narodzenia, a tu właściwie za chwile będą kolejne… No dobra, może trochę się zagalopowałam, ale wiecie co mam na myśli. Najważniejsze to cieszyć się tym co tu i teraz – no i odnaleźć czas na sezonowe przyjemności, bo nim się obejrzymy, przyjdą kolejne :).
Maj to szczególny miesiąc jeżeli o przyjemnościach mowa – a tegoroczny był pod względem pogodowym wyjątkowy. Kwitnące kwiaty bzu, pierwsze truskawki, czas na świeżym powietrzu no i choroby, bo przy przedszkolaku ciężko o nich zapomnieć… Mam nadzieję, że te ostatnie tygodnie były i dla Was wyjątkowe. Zapraszam Was na obszerną retrospekcję mojego maja. Trochę chyba nawet zbyt obszerną :)
To jeden z tych połączeń, do którego wracam najczęściej - biała koszula i jeansy.
Magiczny Kraków. To jedno z tych miast, do którego zawsze wracam z przyjemnością – w tym miesiącu nawet dwukrotnie (a po weekendzie jedziemy znowu :)).
Przez 24 godziny nabiliśmy więcej kroków niż w będąc w domu robię przez tydzień. Chyba częściej powinniśmy tam jeździć :)
Dzień rozpoczęliśmy pysznym śniadaniem w Camelot Cafe, które mieści się dwie minuty od rynku głównego. Nasz punkt docelowy znajdował się jednak troszkę dalej – dokładnie na Wawelu. Młoda dama bardzo chciała zobaczyć legendarnego smoka wawelskiego. No więc z pełnymi brzuchami udaliśmy się na jego poszukiwanie.
No i dotarliśmy do celu.
Panorama Krakowa, której widok rozpościera się z tarasu Zamku Królewskiego.
Ponieważ jednak koniki to ostatnio największe zainteresowanie Klary, to na rynku chciała przesiadywać najdłużej. Ciekawe czy odziedziczy zamiłowanie do jazdy konnej po mamusi :)
Ostatnio ciągle tylko makaron bym jadła. To chyba z tej tęsknoty za włoskimi klimatami.
Kolejny dzień, kolejna perspektywa, ale wciąż to samo miejsce :). Zawsze kiedy tu jestem i widzę stoisko z kwiatami, przypomina mi się scena z filmu „Nie kłam kochanie”, którego akcja rozgrywała się m.in. na krakowskim rynku właśnie. Wiem, wiem – nie jest to górnolotne kino, ale każdy potrzebuje czasem banalnej komedii dla rozluźnienia :)
Kolejne krakowskie urywki. Pogoda była jak na zmaówienie :)
No i jeszcze ten piękny zachód słońca…
Po powrocie z Krakowa, wybraliśmy się na obiad do „Wiśniowego Sadu”. To jedna z naszych ulubionych restauracji, która przez pewien czas była zamknięta. Cieszę się, że jej drzwi na nowo zostały otwarte.
1. Stolik na werandzie poprosimy. // 2. Bruschetta na start :)
Tylko spójrzcie na ten widok. To właśnie za ten sielski klimat, tak bardzo uwielbiamy to miejsce :)
1 i 4. Pierwsze zebrane truskawki z naszego warzywnika, które wylądowały na talerzu zaraz obok naleśników z serem. // 2. Takie piękne. // 3. Podczas porannego kryzysu z cyklu „nie chcę iść dzisiaj do przedszkola”, obiecałam Klarze popołudniowe lody. A ponieważ trafiła nam się wyjątkowo pamiętliwa młoda dama, jak tylko stanęłam w drzwiach sali przedszkola, usłyszałam „to co, idziemy na te lody?”. No więc poszłyśmy :)
Gdybym miała podliczyć, to naleśniki z serem goszczą u nas najczęściej. Dziwne, że po tak długim czasie, jeszcze mi się nie znudziły :)
1. Skoro jesteśmy na budowie, to spacerek do koników obowiązkowy. // 2. Gdyby przyszło mi kiedyś wybudować nowy dom, to koniecznie z taką werandą! // 3. Ależ ja uwielbiam zapach jaśminu! Kilka gałązek w wazonie działa lepiej niż wszystkie zapachy razem wzięte :) // 4. No dobrze, ale praca sama się nie zrobi, a do tej listy do zrobienie co chwilę coś trzeba dopisać…
1. Odrobinę uśmiechu dla Was! ;* // 2. Zamek Królewski na Wawelu.
1. Chwila przyjemności – ciekawe ile kartek uda mi się przeczytać… // 2 i 4. Klara odstawiona do przedszkola, więc po ogarnięciu świeżego pieczywa na śniadanie, zgarnęłam jeszcze kilka gałązek jaśminowca do wazonu, aby umilił mi dzień w moim domowym biurze :). // 3. Gramy w piłkę, tylko gdzie jest bramka?
1. No cześć sąsiedzie! // 2. W tym roku mamy prawdziwy wysyp truskawek na naszych grządkach!
Niebieski paradoks. Co jest tak niezwykłego w tym kolorze, że świat mody i nie tylko szaleje na jego punkcie? Jeżeli jeszcze nie czytałyście, to zerknijcie – bardzo fajny artykuł w majowym wydaniu Vogue Polska :).
Ilekroć widzę stare budynki porośnięte bluszczem, mam ochotę zrobić to samo z naszym domem. Później jednak przypominam sobie, że boję się pająków (a właściwie to dopiero początek długiej listy owadów, których się boję :D) więc nie będę im ułatwiać przedostania się do naszego domu.
Jeszcze kilka krakowskich kadrów i ta piękna róża. Czy ona przypadkiem już gdzieś się nie przewinęła, we wcześniejszych ujęciach?
1. Śmietankowe – dla jednych pospolite, dla mnie to kwintesencja smaku – zwłaszcza te z budki w Parku Miejskim. // 2. Wpasowałam się w otoczenie :) // 3. Jaśminowiec, ciasto z truskawkami – jak tu Cię nie kochać maju! // 4. W odwiedzinach u wujka i kolejnych koników.
Z truskawkami, z morelami, jabłkami a nawet śliwkami – bez względu na owoc, zawsze smakuje wybornie!
Praca a po pracy przyjemności. Ostatnio to nasz stały punkt odwiedzin. Sprawdzamy, które truskawki nadają się już do zbioru. Cieszę się, że Klara chętnie w tym uczestniczy. Teraz to dla niej zabawa, ale może zamiłowanie do ogrodnictwa zostanie z nią na całe życie :)
Dobrze, że zawsze mam w bagażniku parasol :)
Kraków.
1. No cześć :) // 2. Łózko pościelone, więc lecimy z kolejnym dniem. // 3. Miała być czarno biała mozaika, ale kiedy zobaczyliśmy te płytki to… przepadliśmy :) // 4. Na komodzie też pachnie.
1. Kiedy ona nam tak urosła… // 2 i 3. Zieleń… jeszcze więcej zieleni :). // 4. Koniec pracy.
Hmm, ale ten drugi kierowca, to chyba jeszcze trochę za mały…
Jadalnia, domowe biuro, kącik zabaw – to tylko kilka z jego funkcji.
Nasza oaza spokoju na koniec. Cieszę się, że niebawem będziemy mieć ją na wyciągnięcie ręki. Póki co, uciekam dalej odpoczywać. Choroba chociaż już odpuszcza, nadal nie daje o sobie zapomnieć. Dziękuję za Wasze odwiedziny i czas spędzony tutaj ze mną. To wiele dla mnie znaczy. I chociaż wiem, że miało być już więcej postów (chyba po prostu nie mogę wypowiadać pewnych słów na głos, bo wtedy z reguły wychodzi na opak), to obiecuję nadrobić te zaległości.
Ściskam!
M.
Dziękuję, że jesteś:)
OdpowiedzUsuńTo ja dziękuję, że pomimo tej ciszy z mojej strony w ostatnim czasie, nadal tutaj zaglądasz! :)
UsuńPozdrawiam ciepło