SZCZYPTA GRUDNIOWEJ MAGII: CZYLI KILKA ŚWIĄTECZNYCH KSIĄŻEK, CYNAMONOWE PRZYSMAKI I JESZCZE WIĘCEJ DROBNYCH PRZYJEMNOŚĆI


Zaczął się grudzień. Myślę, że nie ma już teraz nikogo, kto nie odczuwa, że Święta Bożego Narodzenia zbliżają się wielkimi krokami. Chociaż dla mnie samej to najbardziej ekscytujący czas w roku, staram się podchodzić do tego ze spokojem. W końcu mamy jeszcze sporo czasu a najważniejsze jest to, aby w pełni tą atmosferę okołoświąteczną przeżyć najlepiej jak tylko to możliwe. Niemniej jednak mamy już szósty grudnia, dlatego z głośników dźwięcznie rozbrzmiewają mi świąteczne piosenki, a w domu pojawiły się pierwsze dekoracje - za wyjątkiem choinki, z którą czekamy ile się da. Póki co nasze mieszkanie rozświetlają delikatne lampki, gdzieniegdzie stoją papierowe choinki i inne delikatne ozdoby, a na komodzie dumnie pręży się dziadek do orzechów – mój tegoroczny łup, którego szukałam od bardzo dawna (żaden jednak nie spełniał moich wymagań). Elementy dekoracyjne choć piękne, nie pozwolą mi w pełni poczuć prawdziwej magii świąt. Już nie. Dawna Monika, ta sprzed kilku lat nie potrzebowałaby nic więcej, aby popaść w prawdziwą świąteczną gorączkę. Dziś, bardziej dojrzale podchodzę do tego tematu, zwłaszcza z moją słodką dwulatką, w której pragnę wzniecić równie wielką miłość do świąt jak ta, którą sama posiadam. Wiem, że zapewne zaraz pojawi się ktoś, kto zapragnie ostudzić mój entuzjazm przekonując, że dwulatka jest za mała, aby zrozumieć o co chodzi, ale ja wychodzę z założenia, że „czym skorupka za młodu…” same wiecie :). W dzisiejszym wpisie przygotowałam dla Was, krótką listę (no dobra, może nie taką krótką) na temat tego jak staram się przemycić tą szczyptę magii w oczekiwaniu na Boże Narodzenie. 



Jak poczuć prawdziwego ducha świąt. 

Prawdziwe odliczanie do Bożego Narodzenia zaczyna się od pierwszej niedzieli adwentu. Dla mnie samej zawsze zwiastowały to roraty, na które wstawałam każdego dnia wcześnie rano, aby u boku taty trzymającego mnie za rękę, z pięknym świecącym lampionem maszerować do kościoła. Ogromnie mnie cieszyła ta nasza tradycja, którą bardzo chciałabym przekazać córce. Plany były wielkie, a lampion kupiony przez kochanego dziadka cierpliwie czeka na półce, ale póki co choroba skutecznie zatrzymała nas w domu. Nie tracę jednak nadziei. Liczę na to, że od przyszłego tygodniu ruszymy już pełną parą. Zanim to jednak nastąpi, korzystając z czasu, który i tak spędzamy w domu, czytamy jedną z piękniejszych książek, w której znajdziemy wszystkie cenne informacje o Bożym Narodzeniu, Mikołaju i innych tradycjach świątecznych na świecie. Możemy w niej przeczytać między innymi o roratach i w ogóle o czasie adwentu, o tym jak wygląda on w różnych zakątkach świata jak np. w Szwecji, gdzie w pierwszą niedzielę adwentu na głównym placu szwedzkiego miasteczka Gävle pojawia się niezwykła słomiana rzeźba, która jest wysoka na 7 metrów, długa na 13 i przedstawia… kozła; o święcie światła, które w tym samym kraju obchodzone jest 13 grudnia na cześć Świętej Łucji, która tego dnia około 700 lat temu została ścięta za wiarę w Jezusa, ale i również o jarmarkach bożonarodzeniowych, o świątecznych drzewkach i wiele innych bardzo ciekawych rzeczy, które teoretycznie wiemy, ale tylko powierzchownie :).




Skoro już o książkach mowa, to w tym okresie tylko te świąteczne. 

 

Przy okazji wpisu „Literacki Listopad” zapowiedziałam, że będę Was teraz karmić świątecznym historiami aż do znudzenia. Zapomniałam tylko dodać, że po pierwsze nie żartuje, a po drugie, że nie będą to tylko książki dla dorosłych :). W końcu co może bardziej wprowadzić człowieka w świąteczny nastrój niż pełna magii książka? Poniżej przygotowałam dla Was moją subiektywną listę tego co aktualnie czytam sobie i co czytam Klarze (tych zdecydowanie jest więcej, ale starałam się wybrać tylko nasze „top”). Kolejność przypadkowa.



Ksiazki dla malych

1. „Idą święta” Monika Utnik-Strugała 

To książka, o której wspominałam Wam już powyżej. Zawiera kilkadziesiąt krótkich rozdziałów. Każdy z nich poświęcony jest świątecznym tradycjom z całego świata, dzięki czemu możemy zgłębić swoją wiedzę sięgając setek lat wstecz. To ciekawa opowieść, która zabiera nas w świąteczną podróż, która tym samym pomoże nam się lepiej przygotować do tego wielkiego wydarzenia jakim jest Boże Narodzenie. Dodatkowo książka posiada piękne ilustracje, które zainteresują dzieci. 

 

2. „Jak Winston uratował święta” Alex T. Smith

To jedna z fajniejszych książek, które spisze się zarówno u małych jak i starszych dzieci (dla tych drugich na pewno będzie bardziej kreatywna). Podzielona została ona na 24 i pół rozdziału – po jednym na każdy dzień grudnia aż do Gwiazdki. Razem z myszką Winstonem wyruszamy w podróż, by dostarczyć list Olivera do Świętego Mikołaja jeszcze przed Wigilią. W każdym rozdziale znajdziemy opowiadanie, oraz zadanie do wykonania na dany dzień. Można wręcz powiedzieć, że ta książką to niezwykły kalendarz adwentowy, z którym możemy odliczać dni do świąt, realizując tym samym wyjątkowe projekty. W książce znajdziemy instrukcje krok po kroku jak napisać list do Świętego Mikołaja, zrobić kukiełkę na palce, świąteczne kartki, prezenty, dekoracje i smakołyki.



3. „Boże Narodzenie z ciotką Józefiną” Michael Engler

Kiedy dodałam filmik na story na moim Instagramie z tą książeczką, wywołała ona nie małe poruszenie. Nie powinno mnie to właściwie dziwić, ponieważ pamiętam swoja fascynację, kiedy ją zobaczyłam. Ta książeczka to prawdziwa uczta dla oczu. Posiada przepiękne i bardzo barwne ilustracje, ale również opowiada wspaniałą historię. Tuż przed Gwiazdką rodzina Myszowskich dostaje list, którego nadawcą jest ciotka Józefina – wielka gwiazda brylująca na największych salach koncertowych całego świata mieszkająca w Ameryce. Zapowiedziała ona swój przyjazd na Święta Bożego Narodzenia. Na wieść o niespodziewanej wizycie ciotki, Myszowscy wpadli w popłoch, nie mając pojęcia jak ugościć zapewne rozkapryszoną, przyzwyczajoną do luksusów gwiazdę. Zamiast spokojnych świąt zapowiada się nie lada chaos i do tego całkiem sporo problemów, z którymi należałoby się uporać. Tylko jak to zrobić? 

 

Mądra, pełna magicznego uroku bajka opowiadająca o rodzinnych więzach, pokonywaniu trudności i radości z dzielenia się z innymi. To idealna książeczka, która w piękny sposób wprowadzi świąteczny nastrój dla całej rodziny.



obie piżamy - zarówno moja jak i Klary jest z Zara Home (obecna kolekcja)

4. „Moje pierwsze bajki na święta” opracowanie zbiorowe

Jeszcze kiedy sama byłam dzieckiem, uwielbiałam bajki, które wychodziły spod ręki Walt Disney. Sama nie wiem, czy to sentyment, czy po prostu wyprodukowali najpiękniejsze bajki sprawił, że od początku chętnie podsuwałam córce książeczki i bajki z losami niegdyś moich ulubionych bohaterów. 101 Dalmatyńczyków i Myszka Mickey i Kubuś Puchatek to oczywiście nasze ulubione bajki, ale młoda dama daje okazjonalnie szanse również innym :). Dlatego to książkowe zestawienie zamyka właśnie ta książeczka, w której znajduje się kilka świątecznych opowiadań rozgrywających się w domach dobrze wszystkim znanym bohaterom. 



Ksiazki dla duzych 

1. „Kawiarnia pełna marzeń” Agnieszka Lis 

Książka opowiada losy grupy przyjaciół, pośród których każdy zmaga się z jakimiś osobistymi problemami. Jedną z bohaterek jest Dagmara, która w skutek utraty pracy postanawia spełnić swoje odwieczne marzenie o założeniu własnej kawiarni. Marzenie są w końcu po to, aby je spełniać, więc Dagmara idąc za ciosem realizuje swoje. Niestety, jej teściowa – doświadczona restauratorka skutecznie uprzykrza jej życie wtrącając się we wszystko. Kolejną bohaterką jest Justyna, która z noworodkiem zmuszona jest wyprowadzić się do teściów. Ich mieszkanie przechodzi konieczny po włamaniu remont. Niestety, sytuacja u teściów, którzy chociaż są po rozwodzie starają się żyć w dobrych stosunkach również nie wygląda zbyt kolorowo. Oprócz tych dwóch wspaniałych kobiet, poznajemy również ich mężów, dzieci oraz innych bohaterów, którzy odkrywają nie mniej istotną rolę. 

 

Ta powieść, która mimo iż przepełniona różnymi perypetiami i komplikacjami, jest pełna dobrego humoru, odkrywa przed czytelnikami mnóstwo świątecznego klimatu i pokazuje, że cuda zwłaszcza w okresie Bożego Narodzenia się zdarzają. Jeżeli szukacie czegoś przyjemnego na długie zimowe wieczory – to ta książka będzie odpowiednia :)



2. „Zupełnie inny cud” Agnieszka Olejnik

Otoczony pięknym parkiem pałacyk w Leszczynie to miejsce, w którym rozgrywa się akcja tej powieści. Chociaż samo miejsce brzmi idyllicznie i w świątecznej krasie tworzy idealne tło do świątecznej historii, to w tym przypadku chodzi o coś znacznie ważniejszego. Norbert Hall – właściciel tego uroczego miejsca spodziewa się, że będą to niezwykłe święta. Wszystko jest dopracowane w najmniejszym szczególe, ale w końcu w świętach chodzi o ludzi, a Ci w tej powieści skrywają sporo osobistych dramatów. Ula pragnie dziecka, Matylda leczy złamane serce, Kostek nie radzi sobie w związkach, Sonia pragnie zostać świętą, a babcia Rozalia nie lubi samej siebie. Czy jest jakiś sposób, aby im pomóc? Cóż, zarówno w książkach jak i w życiu wszystko jest możliwe – zwłaszcza w Święta Bożego Narodzenia. 



3. „Zima w Pensjonacie pod Bukami” N. Socha, M. Stachula, R. Kosin, K. Wilczyńska, K. Misiołek

„Są takie miejsca, które mają magiczną moc czarowania rzeczywistości”.

 

Pensjonat pod Bukami to zaczarowane miejsce skryte w sercu Bieszczad, które w magiczny sposób przyciąga do siebie zagubione dusze. W te święta również trafią do niego ludzie, którzy jak nigdy potrzebują odnaleźć swoje miejsce na ziemi i czekają na swoją szansę, dzięki której zaznają szczęścia. Maciej, który po śmierci żony wciąż jest samotny; Miłosz – podekscytowany spotkaniem z dawną ukochaną, Zosia, która potrzebuje wyleczyć złamane serce i Anastazja, która trafiła do pensjonatu zupełnie przypadkiem. W życiu jednak nic nie dzieje się bez przyczyny. Wszystko ma swój sens o czym prędze, czy później się przekonamy. 




sweter - MLE Collection // jeansy - H&M (stara kolekcja) // kolczyki - W.Kruk



Zapach imbiru, cynamonu i szczypty czegoś pysznego.

No dobra, przyznać się kto nie lubi tej świątecznej krzątaniny po kuchni, i zapachu cynamonu unoszącego się po całym domu? Wspominałam Wam kiedyś, że pragnę, aby mój dom kojarzył się moim bliskim ze spokojem i azylem. Chociaż staram się pielęgnować codzienność na tyle na ile potrafię, to jednak pewne czynności przypisywane są do konkretnych sytuacji. Tak właśnie zapach pieczonego ciasta po przekroczeniu progu naszego mieszkania przywodzi mojemu mężowi na myśl, że właśnie rozpoczął się weekend. Dla mnie z kolei to przygotowywanie pierniczków i ciasteczek maślanych daje poczucie zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia. Jak zapowiedziałam kilka akapitów wcześniej, z tym jeszcze zdążę, ale zapach pieczonego ciasta to już rytuał. Skoro jednak mamy grudzień, to stawiam na to co aromatyczne, pyszne, ale takie odświętne zarazem. Z tak wyszukanymi kryteriami, wybór był wręcz oczywisty – maślane bułeczki imbirowo-cynamonowe. Ten przepis to to moja własna interpretacja przepisu, który możecie kojarzyć z bloga Zosi zmieszany z innym :). 


Cynamonowe Buleczki

Składniki:

300 g mąki pszennej

5 łyżek oleju roślinnego

150 ml mleka 3,2 %

20 g świeżych drożdży

60 g cukru 

1 łyżka ekstraktu z wanilii

1 jajko

ok. 40 g schłodzonego masła (do położenia na ciasto)

Nadzienie:

1 łyżka mielonego cynamonu

ok. 100 g orzechów laskowych (uprażonych na suchej patelni)

ok. 200 g czekolady (ja użyłam mlecznej czekolady Lindt)

2 łyżeczki mielonego imbiru

Polewa:

6 łyżek cukru pudru

1 opakowanie (125 g) serka Philadelphia

ok. 100 g śmietanki 30%

3 łyżki masła

1 łyżeczka ekstraktu z wanilii 



Sposób przygotowania:

 

Zaczyn ze świeżych drożdży: drożdże zasypujemy 1 łyżką cukru i 2 łyżkami letniego mleka. Dokładnie wymieszać do uzyskania jednolitej konsystencji. Zaczyn odstawiamy w ciepłe miejsce pod przykryciem folii. Po 15 minutach powinien podrosnąć.

 

Pozostałe mleko (powinno być letnie, ale nie może być gorące – w przeciwnym razie ciasto nie urośnie) mieszamy z jajkiem, olejem, cukrem i wanilią. Dodajemy mąkę oraz zaczyn. Całość wyrabiamy do uzyskania jednolitej masy. Osobiście użyłam miksera, ale można również ręcznie. Ciasto powinno być dość klejące. Przekładamy do czystej miski i przykrywamy lnianą serwetką. Odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrastania na ok. 60 minut.

 

Aby przygotować farsz: orzechy prażymy na suchej patelni a następnie siekamy na drobne kawałki i łączymy z pokruszoną czekoladą, cynamonem, oraz imbirem.

 

Wyrośnięte ciasto drożdżowe ponownie zagniatamy i rozwałkowujemy na prostokąt. Na powierzchni ciasta rozkładamy plastry schłodzonego masła oraz wymieszaną czekoladę. Zaczynając od jednego boku zawijamy ciasto w rulon. Zwinięty rulon kroimy na plastry ok. 2,5 cm i przekładamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia, lub do naczynia żaroodpornego wysmarowanego masłem. Pieczemy w rozgrzanym piekarniku w 180 stopniach C przez 20 minut. Gdy bułeczki ostygną polewamy je polewą.

 

Aby przygotować polewę: (wszystkie składniki muszą mieć pokojową temperaturę) masło ubijamy z cukrem pudrem na puszystą masę, stopniowo dodajemy serek oraz wanilię. Na końcu dodajemy śmietankę i mieszamy do uzyskania jedwabistej konsystencji.




Phenomé cukrowy peeling do ciała NOURISHING to jeden z moich ulubionych produktów tej marki 

zaraz obok silnie regenerującego kremu do rąk REGENERATING o zapachu słodkiego migdała. Świetnie nawilża a zajmuje niewiele miejsca, więc zawsze mam go przy sobie. Balsam do ciała Samarité to moja nowość, o której przeczytacie poniżej.


Chociaż okres przed Bożym Narodzeniem jak i po nim wprowadza nutkę spokojnego i błogiego dobrostanu, który czasami potrafi wprowadzić wręcz w drobne rozleniwienie, nasza skóra nie bierze w tym czasie urlopu i trzeba pamiętać, aby zapewnić jej wszystko to co najlepsze (zwłaszcza teraz w okresie zimowym). Z racji tego, że mamy jednak grudzień, to nawet kosmetyki wybieram jakieś bardziej w świątecznej odsłonie. Tym sposobem cukrowy peeling do ciała, który zresztą wielokrotnie już Wam polecałam pachnie pomarańczą, krem do rąk, który zawsze mam przy sobie, pachnie słodkim migdałem, a balsam do ciała ma czerwone opakowanie. Skoro o tym ostatnim mowa, to tym razem zdecydowałam się na odrobinę dobrodziejstwa od polskiej marki Samarité. Może kojarzycie ją z mojego innego wpisu o pielęgnacji twarzy, Stosowałam wówczas ich krem do twarzy na dzień, który zresztą nadal uważam za jeden z lepszych. Na temat tego balsamu czytałam wiele i się nie zawiodłam. Jak zapewnia producent, jest to produkt do regeneracji skóry, który jest tak wszechstronny, że nazwano go nadzwyczajnym.  Jego konsystencja jest bardziej oleista, przez co sam produkt dość długo się wchłania, ale równie długo pozostawia skórę nawilżoną i miękką w dotyku. Jedyną wadą jak dla mnie jest za małe opakowanie, ale sam produkt z kolei jest bardzo wydajny :). 








Z maślanymi bułeczkami i kubkiem aromatycznej herbaty to już tylko kino domowe i świąteczny film oczywiście. Skoro o tym mowa, to na koniec polecę Wam jeszcze kilka moich ulubionych filmów; „The Holiday”, „Cud na 34 ulicy”, „Świąteczny książę”, „Randki od Święta”, „To właśnie miłość” i oczywiście obie odsłony Kevina :). Mam nadzieję, że świąteczne oczekiwanie nam wszystkim upłynie w takiej miłej i spokojnej atmosferze. W końcu Boże Narodzenie to czas radości, a okres przygotowań jest najbardziej magiczny i ekscytujący :).



 

Ściskam!

M.




Comments

  1. Cudny wpis. Okryłam Twój blog jakoś w sierpniu i przepadłam. W dobie dzisiejszych szybkich i krótkich postów na insta miło jest przeczytać dłuższy tekst, a niestety co raz trudniej o nie. Od tamtej pory na początku każdego miesiąca przeglądam odpowiednio posty z sierpnia/września/października itd. z zeszłych lat. (jeśli ci skoczą statystyki grudniowych postów to pewnie ja :)). Zdradzisz może skąd ta piękna piżama, bo chyba nie ma oznaczenia we wpisie a mi samej marzy się coś podobnego.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Klaudio, bardzo mi miło to czytać. Dziękuję, że znajdujesz czas, aby tutaj zajrzeć. Rzeczywiście, zapomniałam oznaczyć te produkty. Zaraz to nadrobię. Co do piżamy, to znalazłam ją w aktualnej ofercie Zara Home :). Pozdrawiam Cię serdecznie! ;*

      Delete
  2. Bronka Biedronla8 December 2021 at 14:26

    identyczny przepis na Make Cooking Easier http://www.makecookingeasier.pl/na-slodko/najlepsze-maslane-cinamon-rolls-w-historii-bloga-i-odrobina-snieznej-magii/ słabo :(

    ReplyDelete
    Replies
    1. Gdyby przeczytała Pani cały artykuł, wiedziałaby Pani, że nie przypisuję sobie autorstwa tego przepisu. W tekście jest wyraźnie napisane, że cytując "Ten przepis to to moja własna interpretacja przepisu, który możecie kojarzyć z bloga Zosi (tutaj jest nawet załączony link bezpośrednio do przepisu) zmieszany z innym :)." Nie jestem blogerką kulinarną a raczej amatorem, który w wolnym czasie lubi ugotować coś smacznego ze sprawdzonych przepisów. Wszystkie, które się tutaj pojawiają, przetestowałam, były dla mnie proste i uznałam, że będą inspirujące również dla czytelników tej strony. Mało tego - praktycznie w każdym wpisie, w którym znajduje się przepis, jest również informacja, gdzie ten przepis znalazłąm, lub kto jest jego autorem. Nie rozumiem, więc co jest w tym słabego... Pozdrawiam serdecznie.

      Delete

Post a Comment

Instagram

FOLLOW @OFSIMPLETHINGS ON INSTAGRAM
© 2019 OF SIMPLE THINGS | All rights reserved. Contact