TRAVEL DIARY: PÓŁWYSEP HELSKI


While preparing to write today's post, I took the liberty of taking a peek at the last "Travel Diary", the one before the pandemic. I was curious what I mentioned then. That article was a short flashback of our trip to Morskie Oko, which Klara made while still in my tummy. I wrote in it that travel articles have this characteristic, that the accompanying experiences are written by themselves elaborates, which we are often unable to recreate on other occasions. I still agree with that, and in fact I will never stop. It's been a little over a year since our last vacation (although much shorter than this one). I was already so thirsty for a trip that these few days at the Baltic Sea were what I needed the most. It does not change the fact that with the same impatience as I expect the premiere of James Bond (luckily it is already in ten days!), I am also waiting for some foreign trip (maybe next year we will finally make it?). Returning, however, to today's post...

 

A holiday with a small child is a bit of a higher driving school - especially when we talk about sunbathing. Before Klara showed up, all I needed was a blanket, a towel, drinking water, sunscreen, something to eat and read. As far as last year's holiday, which lasted four days and our child was so small, that sunbathing in her version lasted for a while and the rest took a good nap in a pram, this year it was real camping. However, I hate being seen as a porter, and a vacation by the sea is to be a pleasant memory, not a torment, I wrote everything down in parts so that I can enjoy my time with my family without unnecessary scraps. So I kept our beach essentials to a minimum, which made it really good. I was able to rest in all of this, enjoy our shared moments - my daughter's joy was priceless, catching a few sunbeams that refined my tan, eat something delicious - including countless waffles with nutella, whipped cream and strawberries (I know it sounds like as if I was waiting for a decent diet, but what the hell!) and see some places from the reliable "to see " list - thanks to Martyna for a wonderful ebook! With this nice accent, I invite you to another retrospection, which joins the still modest series of "Travel Diary".

 

. . . .

 

Przygotowując się do napisania dzisiejszego wpisu, pozwoliłam sobie zerknąć do ostatniego „Travel Diary”, tego jeszcze przed pandemią. Ciekawa byłam o czym wtedy wspominałam. Tamten wpis, to była krótka retrospekcja naszego wypadu na Morskie Oko, który Klara zaliczyła jeszcze będąc w brzuszku. Napisałam w nim, że wpisy podróżnicze mają to do siebie, że przeżycia im towarzyszące same piszą elaboraty, których często nie jesteśmy w stanie odtworzyć przy innych okazjach. Nadal się z tym zgadzam a właściwie raczej nigdy nie przestanę. Od naszego ostatniego urlopu (chociaż znacznie krótszego niż ten), minął trochę ponad rok. Byłam już tak spragniona jakiegoś wyjazdu, że te kilka dni nad Bałtykiem, były tym czego najbardziej potrzebowałam. Nie zmienia to faktu, że z taką samą niecierpliwością jaką oczekuję premiery James-a Bond-a (całe szczęście, że to już za dziesięć dni!), czekam również na jakiś zagraniczny wyjazd (może w przyszłym roku w końcu się uda?). Wracając jednak do dzisiejszego wpisu…

 

Urlop z małym dzieckiem to już odrobinę wyższa szkoła jazdy – zwłaszcza, kiedy mówimy o plażowaniu. Zanim Klara się pojawiła, jedyne czego było mi trzeba to koc, ręcznik, woda do picia, krem z filtrem, coś do jedzenia i poczytania. O tyle o ile zeszłoroczne wakacje, które trwały cztery dni a nasza pociecha była na tyle mała, że plażowanie w jej wydaniu trwało chwilę a resztę smacznie drzemała w wózku, o tyle w tym roku to już było prawdziwe biwakowanie. Nie znoszę jednak uchodzić za tragarza, a urlop nad morzem ma być miłym wspomnieniem a nie udręką, rozpisałam sobie wszystko na części pierwsze, aby bez zbędnych szpargałów, cieszyć się czasem z rodziną. Nasz niezbędnik plażowy ograniczyłam więc do minimum, dzięki czemu naprawdę było nieźle. Udało mi się w tym wszystkim wypocząć, nacieszyć wspólnymi chwilami – radość mojej córki była bezcenna, złapać kilka promieni słonecznych, które dopieściły moją opaleniznę, zjeść coś pysznego – w tym niezliczoną ilość gofrów z nutellą, bitą śmietaną i truskawkami (tak wiem, to brzmi jakby czekała mnie porządna dieta, ale co tam!) i zobaczyć kilka miejsc z niezawodnej listy „do zobaczenia” – dzięki Martyna za wspaniałego ebooka (gdybyście go nie widzieli a planowali urlop w Trójmieście, albo na Półwyspie Helskim, to polecam Wam zajrzeć tutaj – link, gdzie możecie kupić przewodniki po obu tych miejscach, ze wskazaniem świetnych plaż, noclegów, czy restauracji)! Tym miłym akcentem zapraszam Was na kolejną już retrospekcję, która dołącza do skromnego jeszcze cyklu „Travel Diary”. 














































That was it. With a full disc of new photos to fill a full album, lots of great memories of completing ten years of the diary, and therefore the summer that will come from tomorrow. I hope that the weather will give us the sun for a long time and we will be able to enjoy this dream, that it will happen now - and now I will live for myself and for you.

 

To by było na tyle. Z pełnym dyskiem nowych zdjęć do zapełnienia rodzinnego albumu, mnóstwem wspaniałych wspomnień kończę ten wakacyjny pamiętnik i tym samym lato, które od jutro zamieni się w jesień. Mam nadzieję, że pogoda jeszcze długo będzie raczyć nas słońcem i zdążymy nacieszyć się tą piękną, złotą jesienią – a przynajmniej tego życzę sobie i Wam. 



 

Ściskam!

M. 




Comments

Instagram

FOLLOW @OFSIMPLETHINGS ON INSTAGRAM
© 2019 OF SIMPLE THINGS | All rights reserved. Contact