PHOTO DIARY
![]() |
Wpis powstał przy współpracy z marką SENSUM MARE. |
Ilekroć zabieram się za napisanie artykułu po dłuższej nieobecności (a z reguły zbiega się to z czasem, podsumowania miesiąca i ulubionego przez Was i przeze mnie „Photo Diary”), nachodzi mnie przeświadczenie, że powinnam napisać coś błyskotliwego, aby zrekompensować ciszę, która tu zapanowała. Problem w tym, że wtedy… zazwyczaj nic mądrego nie przychodzi mi do głowy. Włączam więc moją ulubioną playlistę – teraz z głośników płynie „Gymnopédie No. 1. Lent et douloureux” w wykonaniu Erika Satie & Pascala Rogé – utwór, który swoją melancholią potrafi zarówno ukoić, jak i skutecznie rozbroić każdą twórczą niemoc.
Ostatnie tygodnie były u mnie naprawdę intensywne – szczególnie zawodowo. A do tego mamy lato (choć muszę czasem zerknąć w kalendarz, bo kiedy za oknem wciąż pada, bywa, że trudno mi w to uwierzyć). Częściej niż przy komputerze można mnie więc spotkać przy planszówce, na placu zabaw albo z rękami w ziemi, plewiąc grządki. I nie wiem, czy tylko ja tak mam – ale im dłużej mnie tu nie ma, tym trudniej mi wrócić. Dlatego tym bardziej doceniam każdą wiadomość od Was – że czekacie, że zaglądacie, że ten blog ma wciąż swoje stałe miejsce w Waszej codzienności. Bez wielkich deklaracji (bo wiecie, jak to z nimi bywa…), zapraszam Was na nowy „Photo Diary”.
To był jeden z tych wyjątkowo upalnych dni, kiedy termometry osiągnęły niespełna 30 kresek, które spędziliśmy w rodzinnym gronie.
Słońce powoli już zachodzi otulając krajobraz miękkim światłem.
I przy okazji podpatrzyłam fajną doniczkę :)
Jakiś czas temu marka SENSUM MARE poszerzyła swoją kolekcję o produkty do makijażu – z tej okazji dostałam piękną przesyłkę pełną letnich perełek. W tym przypadku nawet pudełko ma już nowego nabywcę – chyba nie muszę zdradzać, że chodzi o szatynkę, jakieś 115 cm w kapeluszu :).
1. Olejki do ust – pielęgnacja i błysk w jednym. Nawilżają jak masełko, wyglądają jak szklanka wody na ustach. A ten odcień – CARMINE to chyba mój faworyt, więc od razu pakuję do torebki. // 2. Czereśnie od mojej kuzynki – idealne na drugie śniadanie. // 3 i 4. Gdybyście planowały zakupy w sklepie SENSUM MARE, to przypominam Wam o moim kodzie zniżkowym SIMPLE25, który daje – 25%.
I coś co cieszy mnie szczególnie – dwa transparentne pudry. Jeden z matowym, drugi z satynowym wykończeniem. Mam cerę, która zawsze się świeci, więc bez pudru nie wychodzę z domu ;).
Kosmetyki kosmetykami, ale gdybym miała wybrać jedno zdjęcie, które najlepiej podsumowuje ostatnie tygodnie – byłoby to właśnie to. Praca, rozmowy, znowu praca. Ale wiecie – co trzy głowy, to nie jedna. :)
1 i 2. Wyprawa do pobliskiego ogrodnika. Lubię miejsca „z duszą” a to zdecydowanie takie jest. // 3. Poranny obchód po ogrodzie z filiżanką kawy, bo jakżeby inaczej :). // 4. W mojej casualowej erze.
Prawie jak w Toskanii a to tylko droga do ogrodnika :)
1. Jedno z moich ulubionych letnich połączeń kolorystycznych. // 2. Przyjechałam odebrać zapasy na zimę. // 3. A co tam w kosmetycznym świecie piszczy? Nowy Vogue Polska Beauty. // 4. Są morele – będzie ciasto.
Jeszcze trochę kruszonki i do piekarnika.
A skoro jesteśmy u teściowej, to skorzystam z okazji i wolnej chwili, gdy babcia zajmuje się wnuczką. Biorę leżak, książkę pod pachę i pędzę do ogrodu. Może teraz uda mi się w końcu dokończyć te ostatnie rozdziały.
1. Kiedy kilka dni temu opublikowałam to zdjęcie na mojej instagramowej relacji, zasypałyście mnie pytaniami o sweter, więc donoszę, że jest od polskiej marki The Clue. // 2. Wieczór – dla jednych czas relaksu, dla innych snu a dla jeszcze innych to czas nadrabiania zaległości… :) // 3. Kamienica na rynku w Bielsku-Białej. // 4. Jedyna książką, którą czytałam w ostatnim czasie, ale nie udało mi się jej skończyć, więc zabrałam ją ze sobą na weekend, aby nadrobić zaległości. Moje postanowienie na drugą połowę roku? CZYTAĆ WIĘCEJ KSIĄŻEK. Ale kiedy wieczorem padam na twarz i mam do wyboru: książka czy serial… cóż, chyba wiecie, co wygrywa w tym pojedynku.
W każdym razie „Oczy Mony” to naprawdę świetna książka, więc jeżeli jeszcze
nie czytałyście, to polecam.
1. Droga do naszego pszczelarza – uwielbiam te tereny. // 2. To zdecydowanie moja ulubiona sukienka na falę upałów. // 3. Mam ostatnio szczęście do perełek. Tylko w tym miesiącu udało mi się upolować tą piękną konsolkę do salonu i… resztę zdradzę w dalszej części wpisu :). // 4. No i oczywiście jeszcze słoiki – dużo słoików. Tutaj akurat czarna porzeczka na soki.
Katowicki Manhattan… ;)
Kilka dni w Żywcu to zawsze miła odskocznia. Wybraliśmy się na Skrzyczne.
Wjazd wyciągiem był największą atrakcją dla młodej damy.
Przyjechaliśmy do Żywca w samym środku załamania pogodowego. Właściwie mieliśmy być wtedy nad morzem, ale prognozy skutecznie ostudziły nasz entuzjazm i zmusiły do zmiany planów. Żywiec stał się naszą pogodową rekompensatą. Drugiego dnia wybraliśmy się do Szczyrku – i ku naszemu zaskoczeniu, trafiliśmy na piękne okno pogodowe. Dzięki temu mogliśmy nacieszyć się górami bez parasola… i bez tłumów turystów, których w tym okresie zazwyczaj nie brakuje. Tym razem pogoda skutecznie wszystkich odstraszyła – jak na weekend było naprawdę pusto.
Klarę i tak najbardziej zawsze cieszy widok koników.
Słoneczko świeci, leżaczki są, więc można się opalać ;)
1. No cześć… :) // 3. No dobrze, to teraz czas na kawę i…
...szarlotkę na ciepło z lodami oczywiście!
Kolejnego dnia pogoda rozpieszczała nas już do granic możliwości (choć nie obyło się bez przelotnych opadów). Wybraliśmy się więc w nasze stałe, ulubione punkty. Na początek plaża nad jeziorem.
Później objechaliśmy jezioro i wstąpiliśmy do „Neptuna” – miejsce niepozorne, ale wierzcie mi – serwują najpyszniejszą szarlotkę i najlepsze widoki na Jezioro Żywieckie.
I znowu ta mała czarna… mówiłam, że jest najlepsza na upały ;).
Kilka metrów niżej, ale widok nadal piękny.
1. Teraz nie muszę już stawać przed dylematem „czarna, czy biała” ;). // 2. Słońce powoli zaczyna zachodzić. // 3. Agnieszka przyniosła mi torbę pełną papierówek, więc robimy kompocik. // 4. Prawie rok czasu szukałam komody do sypialni. Miała być stara, najlepiej sosnowa i gabarytowa też dosyć duża, co skutecznie utrudniało – większość modeli, które mi się podobały miały najczęściej 90 cm szerokości a ja chciałam przynajmniej te 120 cm. Wyobraźcie sobie tą euforię, kiedy w końcu ją znalazłam. Teraz tylko lekka transformacja i będzie doskonała!
1. Park miniatur Ziemii Żywieckiej. // 2. Mała biała :)
Tutaj również – wejście do park miniatur Ziemii Żywieckiej.
Na rynku w Bielsku-Białej.
Jeszcze kilka kadrów z weekendu w Żywcu.
No i jest i on… stół miał nam robić stolarz. Ten kto miał przyjemność korzystać w ostatnim czasie z usług stolarza wie, że terminowość nie jest ich mocną stroną. No więc, kiedy kolejny raz usłyszałam, że musimy przełożyć termin realizacji na kolejny miesiąc to się poddałam. I wtedy pojawił się on – dostępny od ręki. Wymagał trochę pracy, ale muszę przyznać, że mój zdolny mąż nawet szybko się z nim uwinął :))).
Kiedy w końcu już stanął na swoim miejscu, przyszła pora na wybór krzeseł…
I to by było na tyle. Mam nadzieję, że udało Wam się wytrwać do końca. Trochę się tego nazbierało… Dziękuję, że nadal tu jesteście. Że dajecie mi motywację, by mimo wszystko wracać. Nawet jeśli nie zawsze regularnie – to zawsze z sercem.
Ściskam!
M.
Komentarze
Prześlij komentarz