TRAVEL DIARY FROM ZAKOPANE AND THE LOOK: ALL IN ONE


Kiedy pierwszy raz stanęłam nad Morskim Okiem, pomyślałam sobie, że to miejsce musi wyglądać magicznie zimą. Zamarznięta tafla jeziora, ośnieżone szczyty i biel śniegu pokrywająca ścieżki i drzewa. To była jesień. Piękna, barwna, feeria kolorów otulająca wzgórza, oraz całą otaczającą naturę, sprawiła, że to miejsce wyryło specjalne miejsce w moim sercu. Od tamtej pory przyjeżdżamy tu przy każdej możliwej okazji. Muszę jednak przyznać, że jak dla mnie, latem to miejsce ma najmniej uroku. Tłumy turystów, na szlaku i w samym centrum Zakopanego no i wszystko jest po prostu zielone :). Wiedziałam jednak, że musimy tu wrócić zimą. Marzyłam o tym od lat, dlatego kiedy w zeszłym roku przeprowadziliśmy się do Polski i wiadome było, że zimę spędzimy na miejscu, z niecierpliwością czekałam na ten wyjazd. Początkowo mój mąż chciał, abyśmy przyjechali do Zakopanego w przerwie między Świętami Bożego Narodzenia a Sylwestrem. Wiedziałam jednak, że to zły pomysł, bo zapewne utoniemy w morzu ludzi, którzy wpadli na podobny pomysł (jak się później okazało, miałam rację a samo oczekiwanie na pizzę z dowozem wydłużało się do czterech godzin nie wspominając o kolejkach na Krupówkach, aby dostać się restauracji na kolację), dlatego zgodnie ustaliliśmy, że pojedziemy po Nowym Roku. Kiedy jednak w połowie grudnia, Zakopane zostało zasypane śniegiem, żałowałam, że nie możemy zmienić daty naszego wyjazdu. My niestety nie mieliśmy tyle szczęścia, a w dniu naszego przyjazdu śnieg można było uraczyć jedynie w dolinach i wyższych partiach gór. Byłam jednak szczęśliwa, bo zatęskniłam za widokiem Tatr.

 

Na miejsce dotarliśmy 4 stycznia wczesnym popołudniem. Zatrzymaliśmy się w Kościelisku. Wynajęliśmy dom z polecenia znajomego mojego męża. Już podczas pierwszego pobytu w Zakopanem upodobaliśmy sobie Kościelisko. To znacznie spokojniejsze miejsce od centrum Zakopanego, które tym samym gwarantuje najpiękniejsze widoki na Tatry. Gdybyście planowali wypad w góry, polecam Wam Domki Góralskie – my wynajęliśmy domek numer 2. Po dotarciu na miejsce, rozpakowaliśmy walizki i wybraliśmy się na Krupówki. Najpierw przeszliśmy je całe od góry do dołu podziwiając świąteczne dekoracje, a później udaliśmy się na kolację do Karczmy Góraleczka, gdzie od godziny 18 gra kapela góralska. Wieczór upłynął nam na degustacji dobrego jedzenia (ja postawiłam na pierogi, bo jakże mogłabym inaczej) i wspaniałej muzyki na żywo. Następnego dnia przywitał nas deszcz, który około południa miał zamienić się w śnieg, ale tylko na stronie prognozy pogody. Rzeczywistość była zgoła inna. Nie zważając jednak na pogodę, po południu wybraliśmy się na Gubałówkę. Pierwotnie chcieliśmy wjechać na Kasprowy Wierch, ale zachowaliśmy się jak prawdziwi amatorzy podróży i nie sprawdziliśmy, że o tej porze roku ostatni wjazd jest o godzinie 14 (byliśmy na miejscu około 13:40). Kolejka na Gubałówkę jeździ do godziny 21, więc mogliśmy skorzystać chociaż z tego. Po spacerze znowu wybraliśmy się na Krupówki na kolację. Tym razem do „Stek Chałupa”, gdzie w oczekiwaniu na jedzenie, rozkoszowałam się pyszną zimową herbatą z sokiem malinowym, miodem, cynamonem, goździkami, plasterkiem pomarańczy i plasterkiem cytryny. Tego wieczoru, kiedy już wróciliśmy do domu i ogrzewaliśmy się przed kominkiem z lampką wina, za oknem zaczął nieśmiało prószyć śnieg. 

 

Następnego i tym samym naszego ostatniego dnia (w piątek rano wracaliśmy już do domu), zerwaliśmy się skoro świt, aby wyruszyć wprost na Morskie Oko. Przygotowaliśmy sobie wałówkę (bułki, banany, czekoladę i oczywiście herbatę do termosu). Ku naszemu zdziwieniu (znowu brak przygotowania), okazało się, że w zeszłym roku w sierpniu zmienił się system parkingowy pod szlakiem na Morskie Oko, i teraz, aby zaparkować, trzeba wcześniej wykupić bilet na stronie www.tpn.pl (wcześniej normalnie można go było kupić w parkomacie), także miejcie to na uwadze, bo na miejscu nie ma zasięgu i trzeba się wracać, aby go znaleźć :D. Ze wszystkimi przygodami, wyruszyliśmy z samochodu o 10:20. Początkowa trasa była spokojna, miejscami lekko śliska, ale wszystko w granicach normy. Mieliśmy ze sobą wózek dla Klary i śpiworek od Zaffiro, który świetnie się spisał. Nie braliśmy sanek, bo brakło nam miejsca w bagażniku (jechaliśmy w piątkę plus wózek i plecaki, więc sanki musiałyby chyba jechać na dachu) a zresztą początkowo i tak nie dałoby się nimi jechać. Im bliżej Morskiego Oka, tym warunki stawały się trudniejsze. Wiem, że są dostępne płozy do wózka, ale nigdy wcześniej nie były nam potrzebne i nie opłacało się ich kupować z powodu jednego wyjścia w góry. Mój mąż miał zatem odrobinę siłowni (może sobie teraz pofolgować przez dwa tygodnie :D). Na miejsce dotarliśmy kilka minut po godzinie 13. Jak na tą trasę, trudne warunki dla wózka i małą rozrabiakę, która oczywiście idzie „siama”, to chyba i tak niezły czas. Warunki na Morskim Oku były bardzo zmienne i nadciągała jakaś zawierucha śnieżna. Schowaliśmy się w schronisku, aby trochę się ogrzać. O tej porze roku na miejscu jest jednak bardzo dużo ludzi, dlatego trzeba się uzbroić w cierpliwość i to pod każdym względem. Chociaż właściciel domku, który wynajmowaliśmy mówił, że to był spokojniejszy okres, w schronisku były tłumy, już nie mówiąc o tym co się dzieje na Krupówkach, gdzie trzeba chwilę odczekać, aby dostać stolik w restauracji. Tego wieczoru, wróciliśmy do „Karczmy Góraleczka” na kolację a później znowu ogrzewaliśmy się przed kominkiem w naszej góralskiej chacie. 

 

To był cudowny wyjazd, chociaż zdecydowanie za krótki. Następnym razem na pewno zagościmy w Zakopanem na dłużej, zwłaszcza, że na mojej liście jest jeszcze Dolina Chochołowska i Rusinowa Polana. Zima i okres nawet ten poświąteczny, kiedy miasto nadal jest przystrojone a z głośników rozbrzmiewają kolędy, to piękny czas, na wyprawę w Tatry. Kiedy wszystkie wzgórza i doliny pokryte są miękką pierzynką z białego puchu, ten widok jest tak surrealistyczny, że momentami chciałam, aby mąż mnie uszczypnął. Krótkie, czy długie; dalekie, czy bliskie; w góry, czy nad morze – podróże pozwalają nabrać świeżego oddechu, zdystansować się od spraw dnia codziennego i po prostu pobyć tu i teraz chłonąc piękno jakim obdarzyła nas natura. 

Gubalówka






Chociaż to on zawsze stoi po drugiej stronie obiektywu, tutaj został złapany… Mój najlepszy fotograf na świeci! ;*





Morskie Oko















czapka - kupiona w jakimś lokalnym sklepie w Anglii // kurtka - Massimo Dutti // golf - H&M //
szalik - Primark (stara kolekcja) // spodnie ze strzemionami - Reserved // buty - UGG // rękawiczki - mam je od wielu lat i już nawet nie pamiętam, gdzie je kupiłam.

















Ściskam!
M. 




Comments

  1. Przepięknie 😀
    Polecam Zakopane w kwietniu. Byłam, miasto prawie wiosenne, wyżej zima, Morskie Oko białe, krokusy na polanach a wyżej po śniegu można iść na krótki rękaw. Serio, szlam tak na Gąsienicową po śniegu a słońce z góry grzelo że hej.
    Moja ulubiona knajpa to właśnie Strk Chałupa 😀

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wiosną w Zakopanem jeszcze nas nie było, ale jest w planach, więc pewnie prędzej, czy później to zrealizujemy. Dziękuję za polecenie! ;*

      Delete
  2. Przepięknie 😀
    Polecam odwiedziny wiosną. Mój pobyt w kwietniu dał wszystko co chcialam, wiosnę w mieście, wyżej śnieg. Morskie Oko, Kasprowy białe jak zimą. Spacer na Hale Gąsienicową po śniegu na krótki rękaw 😀 tak słońce grzało. Widoki niezapomniane. I fioletowa polana krokusów na Chocholowskiej... w okolicach Gubałówka też było fioletowo.
    Przepięknie, za 2 dni odwiedzam Zakopane.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Przyznam szczerze, że trochę Ci zazdroszczę! Chętnie bym tam znowu wróciła. Życzę Ci dużo śniegu! :)

      Delete

Post a Comment

Instagram

FOLLOW @OFSIMPLETHINGS ON INSTAGRAM
© 2019 OF SIMPLE THINGS | All rights reserved. Contact