PHOTO DIARY


I have already mentioned how much I like May. However, it cannot be denied that this year the weather has taken its toll on all of us. It was supposed to be warm, there were supposed to be long walks, first picnics and a lot of outdoor activities in general. As you can see, not everything is always as planned. However, it does not change the fact that it was a great month, in which maybe the first outdoor picnic was not yet held, but I managed to get everything that is most valuable from it. To sum up: it was fun, family and idyllic - that's what I like the most :). I invite you to another long report from the past weeks of May.

 

. . . .

 

O tym jak bardzo lubię Maj, wspominałam już ostatnio. Nie da się jednak ukryć, że w tym roku, pogoda dała się nam wszystkim porządnie we znaki. Miało być ciepło, miały być długie spacery, pierwsze pikniki i w ogóle dużo aktywności na świeżym powietrzu. Jak widać nie zawsze wszystko jest tak jak sobie zaplanujemy. Nie zmienia to jednak faktu, że to był wspaniały miesiąc, w którym może nie było jeszcze pierwszego plenerowego pikniku, ale udało mi się wyciągnąć z niego wszystko to co najcenniejsze. Podsumowując: było wesoło, rodzinnie i sielsko – czyli tak jak lubię najbardziej :). Zapraszam Was na kolejną długą relację z minionych już tygodni maja. 



In recent weeks, we have spent a lot of time in the forest. My dad made syrups from pine shoots. It was a good opportunity to calm down among nature. You could see this outfit in the last "look" - here.

W ostatnich tygodniach, sporo czasu spędzaliśmy w lesie. Mój tata przygotowywał syropy z pędów sosny. To była dobra okazja do wyciszenia się wśród natury. Tą stylizację mogłyście zobaczyć w ostatnim „look-u” – o tutaj



1. It was one of those little lazy mornings. Morning coffee for strengthening and a moment later we were sitting in the car on the way to Żywiec. // 2. Everything that is beautiful fades away so quickly. // 3. There were also the first strawberries, although not Polish yet, but I couldn't resist :). // 4. There were also the first really warm days.

1. To był jeden z tych mało leniwych poranków. Poranna kawa na wzmocnienie i chwilę później siedziałyśmy już w samochodzie w drodze do Żywca. // 2. Wszystko co piękne tak szybko przekwita. // 3. Były też pierwsze truskawki, chociaż jeszcze nie polskie, ale nie mogłam się oprzeć :). // 4. Zdarzyły się też pierwsze naprawdę ciepłe dni. 



It so coincided that what on the plate matched my clothes :).

Tak się zbiegło, że to co na talerzu pasowało mi do ubrania :). 



Spotted during the walk :)

Wypatrzona podczas spaceru :) 



Women's weekend in Szczyrk - such views from the cottage where we stayed overnight.

Babski weekend w Szczyrku – uraczyły nas takie widoki z domku, w którym nocowałyśmy. 



Spring has this to itself that when looking for props for photos, it is enough to go out to the garden :). This blog post also appeared in May. However, if you missed it, you can find it here - link.

Wiosna ma to do siebie, że szukając rekwizytów do zdjęć, wystarczy wyjść do ogrodu :). Ten wpis również pojawił się  na blogu w maju. Gdybyście jednak go przegapiły, znajdziecie go tutaj – link



One of my favourite combo in the last time. 

Jedno z moich ulubionych połączeń w ostatnim czasie. 



Coffee tastes different in the open air :)

Kawa na świeżym powietrzu smakuje jakoś inaczej :)



1. Okay, that one too - in this case, a version for a colder day. Here, just on my way back from the shop. // 2. "Apart from the blue sky, I don't need anything today ..." :) // 3. Yeast with apples. // 4. Another day in the forest.

1. No dobra, to też – w tym przypadku wersja na chłodniejszy dzień. Tutaj akurat wracając ze sklepu. // 2. „Oprócz błękitnego nieba, nic mi dzisiaj nie potrzeba…” :) // 3. Drożdżowe z jabłkami. // 4. Kolejny dzień w lesie. 



The stage when the fringe is too long and lives its own life.

Ten etap, kiedy grzywka jest już za długa i żyje swoim życiem.



Always in run. 

Ciągle w biegu.



1. From a slightly different perspective. // 2. Coffee. // 3. My perfect fragrance. // 4. Summer bounces.

1. Z trochę innej perspektywy. // 2. Kawa. // 3. Mój zapach idealny. // 4. Podrygi lata. 



Garden stories.

Ogrodowe scenki. 



One of those Sunday afternoons.

Jedno z tych niedzielnych popołudni. 



1. Carefree moments. // 2. Embroidered details are my weakness ... // 3. Our most common footwear in May - Klara finally got persuaded to put them on and after a while she realized how much joy a pair of these rubber boots can bring. // 4. Morning coffee.

1. Beztroskie chwile. // 2. Haftowane detale to moja słabość… // 3. Nasze najczęstsze obuwie w maju – Klara w końcu dała się namówić, aby je założyć i właściwie już po chwili przekonała się ile radości potrafi przynieść para tych gumowych butów. // 4. Poranna kawa. 



The Tatra Mountains are my biggest weakness right after the sea (or maybe equally?). My husband infected me with love for them. Actually, our first trip together was enough. To this day, it is one of the places we visit the most. I hope that now since living in Poland, I will be able to see them bathed in white duvet. However, the Tatras are not only beautiful mountains. It is a tradition, a place with a soul that has a lot to offer. For most, however, it is simply a beautiful tourist destination, visited by hundreds of thousands of travellers every year. However, I would like our daughter to love the mountains as much as we do. I know that she is still small, especially for such books, but so far we are only looking at pictures and I am explaining that she will get to know the place where she will spend a lot of time. If you would like to get to know the Tatras even more, learn everything about them, the animals living in them, learn the savoir vivre rules of the Tatra trails, taste mountain specialties, get to know the peaks, ponds, valleys and streams - “Tatry. A Guide for Big and Small ”, the authors of which are Barbara Gawryluk and Paweł Skawiński, is for you. The book contains a lot of useful information and even more beautiful illustrations that will interest the youngest generation :)

Tatry to zaraz po morzu (a może już na równi?) moja największa słabość. Miłością do nich zaraził mnie mój mąż. Właściwie to nasz pierwszy wspólny wypad wystarczył. Do dziś jest to jedno z miejsc, które odwiedzamy najczęściej. Mam nadzieję, że teraz mieszkając już w Polsce, uda mi się zobaczyć je skąpane pod białą pierzynką. Tatry to jednak nie tylko piękne góry. To tradycja, miejsce z duszą, które ma wiele do zaoferowania. Dla większości jest to jednak po prostu piękne turystyczne miejsce, do którego każdego roku przyjeżdżają setki tysięcy podróżnych. Bardzo jednak chciałabym, aby nasza córeczka pokochała góry tak samo jak my. Wiem, że jest jeszcze mała szczególnie na takie lektury, ale póki co oglądamy tylko obrazki i tłumaczę, aby już teraz poznawała miejsce, w którym będzie spędzać dużo czasu. Gdybyście same pragnęły poznać Tatry jeszcze bardziej, dowiedzieć się wszystkiego na ich temat, zwierzyny w nich żyjącej, poznać zasady savoir vivre tatrzańskich szlaków, skosztować górskich specjałów, poznać szczyty, stawy, doliny i potoki – „Tatry. Przewodnik dla dużych i małych” autorami której są Barbara Gawryluk i Paweł Skawiński, jest dla Was. W książce znajduje się mnóstwo przydatnych informacji i jeszcze więcej pięknych ilustracji, które zainteresują najmłodsze pokolenia :)



Matchy matchy :)



The sun is already leaning towards the west.

Słońce chylące się już ku zachodowi.



Strawberry madness :)

Truskawkowe szaleństwo :) 



A few daisies in the glass as a decorative element.

Kilka stokrotek do kieliszka jako element dekoracyjny. 



1. Without a teddy bear, we don't go anywhere. // 2. Tawuła - it's like you don't recognize her yet :) // 3. The door. // 4. The most delicious ice cream I have eaten recently, with a cream-pistachio flavor with pomegranate.

1. Bez misia nigdzie się nie ruszamy. // 2. Tawuła – to tak jakbyście jeszcze jej nie rozpoznawały :) // 3. Drzwi. // 4. Najpyszniejsze lody jakie ostatnio jadłam o smaku śmietankowo-pistacjowym z granatem. 



The old tablecloth from my grandmother is a unique accessory that embellished the table and plates that remember the times of her youth.

Stary obrus po mojej babci to unikatowy dodatek, który upiększył stół i talerze które pamiętają jeszcze czasy jej młodości.



After blooming buds, the only thing left are photos.

Po kwitnących pąkach pozostały mi już tylko zdjęcia. 



It was the first warm evening. It came just when I had given up hope that the rainy weather would ever leave us.

To był pierwszy ciepły wieczór. Przyszedł dokładnie wtedy, kiedy straciłam nadzieję, że deszczowa aura kiedyś nas opuści.



White is definitely my favourite colour at this time of the year :))

Biel to zdecydowanie mój ulubiony kolor w obecnej porze roku :))



An insane smell - this is the first thing that comes to my mind when I look at a picture of these piled lilac bushes.

Obłędny zapach – to pierwsze co przychodzi mi na myśl, kiedy patrzę na zdjęcie tych piętrzących się krzewów bzu. 



tracksuit // dresy - Primark, biker short // kolarki - Nago, cap // czapka - Ralph Lauren,
sneakers // trampki - Superga 


A stay in Żywiec is a kind of springboard for me. I think I can safely call this place my asylum, where I can hide and recharge my battery. This time it was exactly the same. There were tracksuits, long walks, carefree moments on the garden swing, and everything I needed :).

Pobyt w Żywcu to dla mnie pewnego rodzaju odskocznia. Myślę, że spokojnie mogę nazwać to miejsce swoim azylem, w którym mogę się zaszyć, naładować bateria. Tym razem było dokładnie tak samo. Były dresy, długie spacery, beztroskie chwile na ogrodowej huśtawce, i wszystko to czego było mi trzeba :). 



Another trip to the forest and my usual outfit appropriate to the circumstances :) Apart from wellington boots, which are available all the time, I have had all the elements for many years.

Kolejna wyprawa do lasu i mój adekwatny do okoliczności zwyklaczek :) Poza gumowcami, które cały czas są w dostępne, wszystkie elementy mam już od wielu lat. 



1. My beloved kitten, who hasn't stopped at all lately :) // 2 and 3. Either on a walk or in the garden - that's how my week passed in Żywiec. // 4. There is wood for a fire, only the weather was somehow lacking.

1. Mój najukochańszy kotek, który ostatnio w ogóle się nie zatrzymuje :) // 2 i 3. Albo na spacerze, albo w ogrodzie – tak minął mi tydzień w Żywcu. // 4. Drewno na ognisko jest, tylko pogody jakoś brakowało. 



The sky at sunset.

Niebo o zachodzie słońca. 



Weekend in Szczyrk and the view from the terrace.

Weekend w Szczyrku i widok z tarasu. 



Longing for travels - this album is a real delight for the eyes and soul thirsting for further journeys.

Z tęsknoty za podróżami – ten album to prawdziwa rozkosz dla oczu i duszy spragnionej dalszych podróży. 



Last time I did not manage to use it, but from my next stay in Żywiec I am starting the game.

Ostatnim razem nie udało mi się z niego skorzystać, ale od następnego pobytu w Żywcu ruszam do gry.



It was May - crazy spring welcomed us ... :)

To był maj – szalona wiosna przywitała nas… :)



My little discoverer. 

Mój mały odkrywca. 



Birthday flowers :)

Urodzinowe :) 



My last place for photos in a truly idyllic entourage.

Moje ostatnie miejsce zdjęć w iście sielskim anturażu. 



Going ahead.

Przed siebie. 



Square in Żywiec. 

Na rynku w Żywcu. 



In black and white. 

W czerni i bieli. 



The shades of pistachios are some kind of my obsession!

Odcienie pistacji to już chyba powoli moja obsesja! 



And we've reached the end - again! Another month is behind us. Ah how this May flew quickly. I hope that June will be just as fruitful and will only please us with beautiful weather (as it has been so far). Stay warm!

I dotarliśmy do końca – znowu! Kolejny miesiąc już za nami. Ah jak ten maj szybko zleciał. Mam nadzieję, że czerwiec będzie równie owocny i uraczy nas tylko piękną pogodą (tak jak miało to miejsce do tej pory). Trzymajcie się ciepło!



 

Ściskam!

M. 


 

Comments

  1. Cudownie wyglądasz w tej dłuższej grzywce ! :)

    ReplyDelete
  2. Piękne zdjęcia i piękne wspomnienia :*

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tak! Od powrotu do Polski jakoś jeszcze bardziej staram się chłonąć każdą chwilę! ;*

      Delete
  3. Wystarczy trochę polotu i kawałek łąki w Beskidach przemienia się w Lasek Buloński ze "Śniadania na trawie", no ale to jesteś cała Ty:) Jak zawsze smak i jakieś takie sympatyczne prądy, które każą się uśmiechać do Twoich fotek jak Ty z nich:). Zastanawia mnie tylko Twój entuzjazm do hunterów założonych barelegs. Przyznaj się, ile czasu zajęło Ci zdjęcie ich z nogi? Nie było problemów z zassaniem?:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo dziękuję za te miłe słowa! :)) W przypadku hunterów, nie miałam zbytnio problemu, aby je zdjąć. Gorzej ściągają się te drugie, które mam z decathlonu. Są bardzo dopasowana i założone na gołą nogę, wymagały pomocy męża :D

      Delete
  4. No, bo decathlony to są oficerki a huntery to gumiaki. Nie przepadam za stylistyką hunterów mimo, że to już klasyka. Wierzę, że jeszcze kiedyś dasz sie widzieć w decathlonach, bo dla stylu warto się chyba trochę pomęczyć. Tym bardziej, że nie wykorzystałaś w swych (świetnych zresztą) outfitach z nimi wszystkich możliwych kombinacji (jak chocby ze spódniczką mini lub maxi). Serdecznie pozdrawiam i- do nastepnego:)

    ReplyDelete

Post a Comment

Instagram

FOLLOW @OFSIMPLETHINGS ON INSTAGRAM
© 2019 OF SIMPLE THINGS | All rights reserved. Contact