MOJE ULUBIONE KSIĄŻKI KUCHARSKIE ORAZ PRZEPIS NA MALINY POD TIRAMISU

 

Moje postne postanowienie, które obejmowało całkowity brak słodyczy dobiegło końca. Kilka tygodni wyrzeczeń, pomogło mi zrozumieć, że potrafię bez nich w pełni funkcjonować. Ba! Za wyjątkiem pierwszych kilku dni, wcale specjalnie o nich nie myślałam, więc moje uzależnienie nie było chyba aż tak duże jak mi się wydawało. Idealnym tego dowodem jest chociażby to, że tydzień przed Wielkanocą, kupiłam sobie czekoladowego króliczka jako nagroda za moją wytrwałość, którego wciąż nie zjadłam. Zamiast tego, przygotowałam mój ulubiony deser w odrobinę odświeżonej wersji, który znalazłam w jednej z moich książek kucharskich. Wielokrotnie prosiłyście mnie, abym oprócz częstszych publikacji (co swoją drogą wychodzi mi chyba całkiem nieźle), częściej publikowała książkowe polecajki. Książki kucharskie może nie do końca wpisują się w tą kategorię, chociaż w niektórych obok wspaniałych przepisów znajdą się również ciekawe anegdotki, czy historie – to przecież jeść też trzeba, a dlaczego nie uczynić tego przyjemniejszym za sprawą nowych i bardziej wyszukanych przepisów? 

 

Pogoda za oknem w ciągu ostatnich kilku dni to jakaś mieszanka wszystkiego po trochu począwszy od wiosennego słońca, którego chyba wszyscy jesteśmy już spragnieni, na śniegu skończywszy. Mój dzisiejszy wpis jest zatem ukłonem w stronę tych ciepłych dni, smacznych przepisów, zwiewnych sukienek i pikników na świeżym powietrzu, czy biesiadowania w ogrodzie z naszymi najbliższymi. Brzmi dobrze? W takim razie zapraszam do czytania! Poniżej znajdziecie tych kilka tytułowych książek kucharskich, oraz przepis na najpyszniejszy i  najszybszy deser świata – tiramisu, ale tym razem w odświeżonej wersji, czyli maliny pod tiramisu, do którego dodałam coś od siebie. 



1. „Trufla” - Patrycja Dolecka 

Ta książka to jedna z moich ulubionych i to pod kilkoma względami. Począwszy od samego wyglądu, który jest prosty, ale ma w sobie to coś. Ciemna okładka, mój ukochany bez, surowy stół i jabłko – czyli minimalizm w najczystszej postaci. Przechodząc jednak do serca tej książki, czyli jego wnętrza, w którym znajdziemy mnóstwo przepisów podzielone na cztery kategorie: śniadania, obiady i kolacje, desery oraz napoje i przetwory. Wszystko to otoczone krótkimi opisami od autorki, jak chociażby ten, pod którym zresztą się podpisuję rękami i nogami: „Polskie targi, są najpiękniejsze na świecie. Koniec i kropka. Tak mówi moje serce, które każdej wiosny zaczyna śpiewać tę samą piosenkę. Kiedy młode listki o neonowej zieleni wykluwają się z kleistych pączków, zaczyna się najpiękniejszy czas – czas jeżdżenia rowerem na targ. Góry cukinii, sterty czereśni, truskawek i pomidorów, barokowe krynoliny włoskiej kapusty, rozmowy z rzeźnikiem, który odkroi najlepszą kość na rosół, panią z budki warzywnej, która waży warzywa na starodawnej wadze szalkowej. Ta obfitość kwiatów, owoców i warzyw wprowadza ludzi w jakiś przyjemny trans – atmosfera jest tu cudowna, nikt nie narzeka na pogodę, żarciki w kolejce po jajka i pomidory, wymienianie się przepisami. W tych odrapanych budkach, stoiskach z jednym stołeczkiem i skrzynką, babuleńkach sprzedających kwiaty jest wciąż prawda, surowa autentyczność, której łaknę jak tlenu, a która zaginęła na pięknych, ułożonych pod linijkę zagranicznych targach. Kocham to najmocniej i jest to bardzo ważny składnik mojego życia i emocjonalnego dobrostanu.”, oraz fotografiami – pięknymi, przywodzącymi na myśl spokój i pragnienie lata. To właśnie w niej znalazłam przepis na ten pyszny deser, który znajdziecie na końcu tego wpisu. 

 

2. „O jabłkach” – Eliza Mórawska 

Eliza to moje kucharskie guru, kopalnia przepisów i inspiracja. Chociaż w dzisiejszym zestawieniu powinny znaleźć się wszystkie jej książki, chciałam jednak dać Wam jeszcze kilka tytułów innych autorów (nie zmienia to jednak faktu, że jeżeli nie znacie książek Elizy, to za wyjątkiem dwóch nowych - „Chleb i okruszki” oraz „Słodkie”, możecie mieć problem dostać poprzednie tytuły). Ja sama książkę „O jabłkach” kupiłam w wydaniu anglojęzycznym, ponieważ polska wersja była wysprzedana. Ta książka to prawdziwa uczta dla duszy i ciała. Znajdziemy w niej mnóstwo przepisów na bazie jabłek podzielone na posiłki: śniadanie, obiad i kolacja oraz deser. Przepisy, które w niej znajdziemy są szybkie, proste a co najważniejsze – to prawdziwa rozkosz dla podniebienia – mówię to ja, największy żarłok jabłek na świecie :). Oprócz przepisów, w książce znajdziemy przepiękne zdjęcia oraz rodzinne historie co sprawia, że książka stała się jeszcze bardziej osobistym i pięknym przewodnikiem kucharskim. 



3. „Audrey w domu” – Luca Dotti

Tak, tak, dobrze pamiętacie. „Audrey w domu” to książka, o której pisałam Wam już w zeszłym roku w tym wpisie – link. Cóż jednak mogę poradzić na to, że jest ona jedną z moich ulubionych, a to właśnie o nich jest dzisiejszy wpis. Przyznam szczerze, że aż nie mogę uwierzyć, że kupiłam ją już kilka lat temu, a później o niej zapomniałam i przez długi czas leżała nietknięta. Ta książka to jedna z najcieplejszych historii, opowieści rodzinnych, kulinarnych i w ogóle wspomnień o kobiecie, o której chyba nie ma osoby która by nie słyszał, jaką było mi dane przeczytać. To niesamowite jak nasze wyobrażenie na temat wybitnej osobistości Hollywood może odbiegać od rzeczywistości. Ta książka ukazuje, że bez względu na to, czy żyjemy w małym domku na wsi, czy robimy wielką karierę aktorską, w gruncie rzeczy marzymy o tym samym – szczęściu, spokoju i rodzinnym cieple, które stanowi kwintesencję naszej egzystencji. Miło móc jeszcze w tym wszystkim ugotować coś pysznego, dla naszych najbliższych. W końcu gotowanie to prawdziwa przyjemność, która sprawia, że wspólne chwile przy stole, nabierają nowego znaczenia. Jeżeli w tej codziennej gonitwie, przez moment o tym zapomniałyście, ta książka z pewnością pomoże Wam sobie o tym przypomnieć. Gdybyście w tym moim potoku wyobraźni straciły wątek, to oczywiście, oprócz ukrytego przesłania, jest w niej naprawdę dużo dobrych przepisów na pyszne dania :).

 

4. “Ziemniak” – Joanna Jakubiuk

Czymże byłoby moje książkowe zestawienie bez tej konkretnej pozycji. „Ziemniak” to książka dla wszystkich wielbicieli ziemniaków, w której aż roi się od przepisów, które od razu chce się wypróbować. Uwielbiam ziemniaki w każdej postaci. Kluski śląskie, pyzy z mięsem, knedle ze śliwkami, młode ziemniaczki z koperkiem podawane z jajkiem sadzonym i żółtą fasolką szparagową – mogłabym tak wymieniać w nieskończoność, ale w razie gdyby skończyły mi się pomysły, które leżą głęboko w moim sercu jako najpyszniejsze smaki dzieciństwa, to jako drogowskaz mam tą książkę. Oprócz przepisów na zupy, sałatki, kluski, placki, pierogi, dania główne, dodatki, czy coś na słodko, znajduje się w niej również wiele ciekawostek na temat ziemniaków – odrobinę o jego historii, o odmianach ziemniaków, czy z czym go łączyć.

 

5. „The Cottage Kitchen” – Marte Marie Forsberg 

Autorkę ostatniej już książki w moim dzisiejszym zestawieniu obserwuję od bardzo dawna. Zaczęło się od mojego uwielbienia jej zdjęć. Do tego Marte Marie Forseberg tak jak ja na co dzień mieszka w Anglii, co wydaje mi się być wystarczającym powodem do tego, aby obserwować ją na Instagramie. Kiedy zatem dowiedziałam się, że wydała również książkę kucharską, nie mogłam jej nie kupić. To prawdziwe dzieło sztuki zawarte na ponad 200 stronach. Niemniej jedna tak jak wszystkie książki w tym wpisie, zawiera ona coś więcej niż tylko przepisy na pyszne dania. Znajdziemy w niej bardzo duży kawałek życiorysu autorki, o tym jak przeprowadziła się do Wielkiej Brytanii (Marte pochodzi z Norwegii), o jej miłości do tego kraju, o miejscu jej obecnego zamieszkania, czyli pięknej i malowniczej wiosce usytuowanej pomiędzy Dorset a Wilshire a wszystko to otoczone przepięknymi fotografiami, do których mam ogromny sentyment. Co najważniejsze – książka została podzielona na cztery pory roku, dzięki czemu zawsze znajdziemy w niej przepis na obecną chwilę. 



Maliny pod tiramisu

Składniki:

250 g sera mascarpone

250 ml śmietanki 30% lub 12%* (zimnej)

½ łyżeczki ekstraktu z gorzkich migdałów lub 2 łyżki likieru amaretto

2 łyżki ksylitolu lub cukru pudru

kakao, kawa instant (utarta w moździerzu na proszek)

świeże maliny

dodatkowo: małe okrągłe biszkopty oraz napar z kawy


Sposób przygotowania: 

Śmietankę ubić na sztywno, dodać mascarpone, ksylitot (lub cukier), ekstrakt z migdałów lub amaretto i ubijać aż do połączenia składników.

W pucharkach ułożyć maliny, przykryć je częściowo kremem, następnie ułożyć namoczona w naparze kawowym biszkopty po czym wyłożyć resztę kremu (oryginalna wersja jest bez biszkoptów – wtedy maliny przykrywamy tylko kremem) a wierzch posypać kawą i na końcu przesianym przez sitko kakao. Schłodzić w lodówce przez ok. 30 minut.

* Użycie śmietanki 12% da nam lżejszy deser – krem będzie miał lekko płynną konsystencję zabaglione. Natomiast śmietanka 30% da rezultat sztywnego puszystego kremu. Można również użyć mieszanki obu śmietanek, w proporcji pół na pół.














To by było na tyle. Mam nadzieję, że odnajdziecie w tym wpisie coś dla siebie. Gdybyście przy okazji miały równie ciekawe książki kucharskie (i nie tylko) do polecenia, to koniecznie dajcie znać w komentarzu.


Ściskam!

M.




Comments

  1. Ja również uwielbiam Marte Marie Forsberg i Elizę 😍 muszę w końcu kupić książę Marie, zbieram się do tego już kilka miesięcy. Dobrze, że mi przypomniałaś. A tak poza tym to uwielbiam czytać twoje posty i oglądać Twoje zdjęcia. Są przepiękne!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Kochana Olu, bardzo Ci dziękuję za te miłe słowa. Nawet nie wiesz jaką radość mi sprawiłaś! ;* Co do książki - myślę, że będziesz zachwycona. Chyba nie przesadzę, jeżeli powiem, że to jedna z piękniejszych książek jakie posiadam.
      Uściski!

      Delete
  2. U mnie w domu książek kucharskich brak. Przepisów szukam w internecie. Jeśli któryś mnie zaciekawi i (co najważniejsze) sprawdzi się w naszym menu to zapisuję go sobie w moim zeszycie :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Osobiście również stosuję tą metodę. Poza książkami kucharskimi najczęściej korzystam właśnie z internetu, który jakby nie było jest kopalnią przepisów!
      Pozdrawiam ciepło i dziękuję za komentarz ;*

      Delete
  3. nie znałam wcześniej tych książek, więc serdecznie dziękuję za polecenie :) a maliny pod tiramisu chętnie wypróbuję :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Polecam się na przyszłość! Jeżeli lubisz tiramisu, to ta odświeżona wersja z pewnością dopieści Twoje kubki smakowe :)
      Pozdrawiam serdecznie ;*

      Delete
  4. Ale piękne zdjęcia! Deserek wyjątkowo apetyczny- muszę spróbować zrobić taki :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuję bardzo! Koniecznie spróbuj. Jest pyszny :)
      Pozdrawiam ciepło

      Delete
  5. Z Twojego polecenia kupiłam rok temu książkę "Trufla" i to był strzał w 10 !
    Hitem okazały się placuszki bananowe z przepisu Patrycji :)
    Z dżemem, cukrem pudrem i płatkami migdałów na wierz - palce lizać :)

    Ja jeszcze polecę nowość - ebook od Charlize Mystery "Zostań na śniadanie" - jest słodko i wytrawnie !

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo się cieszę! Też uwielbiam tą książkę, więc tym bardziej mi miło, że przypadła do gustu również i Tobie. Jeżeli jeszcze nie robiłaś, koniecznie spróbuj przepis na to tiramisu. Pycha! :))
      Dziękuję za polecenie. Właśnie się nad tym ebookiem zastanawiałam ostatnio. Troche już mi brakuje pomysłów na śniadania!

      Uściski!

      Delete
  6. ksiazek kucharskich nie posiadam. Zazwyczaj, gdy potrzebuje jakiegos przepisu, szukam go w internecie. Chociaz przyznam, ze moglabym sie w takowe zaopatrzeć ;) Tiramisu wygląda OBŁĘDNIE!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie da się ukryć, że internet jest w tej kwestii najlepszym miejscem, bo dostarcza nam od razu to czego potrzebujemy. W przypadku książek, czasami trzeba się trochę naszukać :D mimo wszystko je uwielbiam. Tiramisu z kolei polecam spróbować - jest przepyszne <3

      Delete
  7. Pięknie to pokazałaś na zdjęciach :)

    ReplyDelete

Post a Comment

Instagram

FOLLOW @OFSIMPLETHINGS ON INSTAGRAM
© 2019 OF SIMPLE THINGS | All rights reserved. Contact